Listopad 2016
Tokyo – Kyoto – Osaka

Pierwszego dnia w Tokyo jedliśmy lunch w Komakata Dozeu. Ich specjalność to dozeu (ドジョウ), czyli bocja japońska (poza Japonią znana raczej jako mało popularna odmiana ryby akwariowej). Wszystko co tam jedliśmy – zupa miso, naleśnik, patelnia – zawierały tę właśnie rybę rzeczną.

Ciekawostką jest, że restauracja, którą przypadkiem znaleźliśmy to jedna ze starszych knajp w całym Tokyo (ma 200 lat) i szczyci się „podtrzymywaniem tradycji smaku ery Edo”.
Znaleźliśmy ją w zasadzie przypadkiem, oczywiście. =) Na ścianie restauracji wisiał piękny amulet kumade, który zapewnia zdrowie pomyślność i powodzenie.

Wieczorem jedliśmy w restauracji z sashimi  – Imai w Asakusie (今井 総本店). Jedliśmy 5 rodzajów surowej ryby (łosoś, tuńczyk i 3 nazwy, których nie rozszyfrowaliśmy), zupę miso (tym razem klasyczną, bez bocji) i popijaliśmy 3 rodzajami wina śliwkowego umeshu (梅酒). Warto wspomnieć, że zupełnie przyzwoite umeshu można również kupić u nas w cenie wina ze średniej półki, choćby w dowolnym Piotrze i Pawle. Raczej nie będzie do wyboru żadnych mieszanek z cytrynami czy mango, ale smak ma poprawny.

Ramen w Kyoto jedliśmy w miejscu, które przez wielu uważane jest za najlepsze ramenya w mieście – Honke Daiichiasahi (本家 第一旭 たかばし本店). Miejsce to jest o tyle ciekawe, że kolejka którą widzieliśmy przerywa się tylko na 3 godziny na dobę otwiera się je o 5 rano i zamyka o 2 w nocy. Byliśmy tam prosto z z dworca z bagażami, które zostawiliśmy na ulicy przed wejściem zgodnie z zaleceniem kelnera…

Mimo prób namierzenia tego miejsca na mapie, nie udało mi się znaleźć, gdzie dokładnie siedzieliśmy po godzinach otwarcia jedząc yakisobę i okonomiyaki, popijając je ciepłym sake. Mam jedynie zapisane na komórce, że były to okolice Hanamikoji dori. Miejsce magiczne, świetne jedzonko przygotowane przez własciciela. I pyszne ciepłe sake. Środowe okonomiyaki na Dotonbori w Osace pominę, bo chyba nikomu przesadnie nie podobało się miejsce. Takoyaki na pewno były jednakże warte uwagi.

Czwartek – kare raisu (カレーライス), czyli dosłownie „curry i ryż”. Jedliśmy w Curry House CoCo Ichibanya, które zdaj się jest jakąś postacią sieciówki, bo w całym Kyoto jest kilka takich miejsc. Tak czy siak, było wymieniane jako jedno z lepszych miejsc w Kyoto do spróbowania tej potrawy. Samo danie jest znane jako najbrzydsze danie kuchni japońskiej i powstało dopiero pod koniec XIX wieku, kiedy to brytyjczycy przywieźli curry z Indii i sprzedawali na japońskim rynku. Postać z ryżem to co prawda najpopularniejsza, ale zaledwie jedna z wielu – kare robi się w zasadzie w każdym japońskim domu, używając najróżniejszych postaci mięsa i warzyw.

Piwo rzemieślnicze piliśmy w Gastro Pub Tadgs. Mieliśmy przyjemność spróbować najbardziej znanego piwa rzemieślniczego w Japonii, czyli Suruga Bay Imperial IPA.

Wreszcie na każde śniadanie niemalże jedliśmy onigiri, czyli kanapki ryżowe do kupienia w każdym spożywczym, a były naprawdę pyszne.